Czy raz na milion lat cały wszechświat musi się ustawić w takiej konfiguracji, że wszystko, ale to dosłownie wszystko idzie źle, nie tak, nie po myśli czy to mojej, czy kogokolwiek innego?
Czy jest taki dzień w życiu kiedy przekraczamy standardowy limit pecha przewidziany per capita?
Czy kiedy wszystko idzie źle to może pójść jeszcze gorzej?
Czy po dniu usłanym problemami i katastrofami mam się spodziewać piątkowej apokalipsy w najczystszym wydaniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz